2022
***
nigdy nie chciałam poezji
proza to było życie
szare mosty nad wodą
w krakowskich barach picie 
papieros jeden za drugim
płacz w autobusie do domu
ucieczka z piekła rodem
od obcych, do obcych znowu
marzenia o wielkim morzu
spokoju za czarną wodą
to wszystko znów jest prozą
choć miało być przygodą
w małym pokoju siedzieć
jeść tylko mango rano
o siebie walczyć ciągle
nic więcej nie pozostało
przygoda nie wyszła jak plany
zmieniły je księżyce
mnogość nowych miłości
nie takie chciałam życie
chciałam tylko spokoju
dostatku wiedzy, nieba
dostałam doświadczenia
więcej ich mi nie trzeba
za dużo nocy w rzece
łez za starymi czasami
za domem ciepłym, moim
i kradzionymi mamami
nie da się cofnąć czasu
tego, co zobaczyłam
nikt też nie przyjdzie policzyć
jak wielce się myliłam 
cena mądrości życiowej
przedziwne bóle serca
smutki obywatelskie
nostalgia przenajświętsza
***
jeszcze nie jestem gotowa by kochać
lecz jeśli nie teraz to kiedy
nikt mnie nie pyta o to 
czy jeszcze w to wszystko wierzę
nagle z nieba znów spadnie 
kolejna zimowa noc
wchodzę do baru na chwile
od teraz nie wyjdę stąd
później w ramiona nowe
wpadnę z z prędkością światła
wystarczy jeden uśmiech
by iskra już nie zgasła
nikt mnie nie pyta czy mam dziś
czas na to zakochanie
czy teraz jest dobry dzień
czy serce w pustostanie
los nie zapyta o wojnę
zaprzeszłą lub teraźniejszą
nikogo już nie obchodzi
noszona pod skórą przeszłość
gdy oczy się tak spotkają
w wąskiej uliczce miasta
czasem tyle wystarczy
nadzieja już narasta
jeśli nie teraz to kiedy
nowe przytrafia się szanse
będzie o jedną mniej
jeśli i tę dziś stracę
wolę na lufcik otwarte
mieć okno mojego serca
niż trzymać się w ukryciu
i bywać niedostępna
jeszcze nie jestem gotowa by kochać
lecz jeśli nie teraz to kiedy
nikt mnie nie pyta o to
co czuję, gdy przy mnie cicho leżysz
***
don’t look into my eyes
I’m only here for short
cos looking into my eyes
is melting me the most
don’t say my fingers are
the prettiest you have seen
cos saying my fingers are
encourages to swim deep
don’t tell me you’ll stay
when face turns red from sadness 
cos telling me you’ll stay 
only makes heart grow fonder
don’t tear down these walls
with smiles and forehead kisses
cos tearing down these walls
brings hope and future wishes
how could I not run from her
the one who comes through shadows
how could I possibly surrender
another round of love’s battles 
last night we connected
slowly with no words needed
I was afraid of touching
my heart is full of needles
I did not want to see
your face smiling at mine
I was so scared of falling
deeply into night’s arms
dissolving and disappearing
becoming one of two
the scariest thing in this world 
is to be loving anew
***
zapachów nie pamiętam
jedynie włosy i twarze
po tych, którzy odeszli
nic nie zostało z marzeń 
o domu pisać eseje
ody do nowych miłości
przeszłość jest srebrną blizną
nie ma w niej miejsca na złości
styczniowy deszcz na mieście
północ hejnałem święcona
usta nowych kochanków
dłoń w ciemne włosy wpleciona
nie dam rady pamiętać
wszystkich dni wiosny tamtej
wspominam jedynie dźwięki
śmiech miłości wymarłej
czas, co się wtedy zatrzymał
na kilka lat i świece
miejsca, które kochałam
do których już nie dolecę
zostawić białe cyrkonie
przeszłości gdzieś daleko
nie patrzeć już za siebie
nie wracać starą rzeką
nie bać się nowych kwiatów
nieznanych gestów czułości
wpuścić wgłąb nowe światło
niech błyszczą te naiwności
żeby tak chociaż jeszcze
raz umrzeć po cichutku
rozerwać się dać szczęściu
nieważne, że znów na krótko
***

nadejdą kiedyś wojny
głód, nędza, brzydota
będę wtedy wspominać
noce, gdy byłam w obłokach
chmury objęć pościeli
nogi splecione razem
zmęczone oczy i usta
ciała złożone z marzeń
kiedyś zabraknie wszystkiego
co dzisiaj jest codziennością
kolacji ciepłej, spokojnej
słów wypełnionych miłością
nie będę już młoda wtedy
lecz stara jak i zawsze
popłynie mi parę łez
choć jeszcze na niego patrzę
tak trudno jest nam docenić 
moment, gdy następuje
łatwiej jest utknąć w smutku
za wszystkim, co odlatuje
chciałabym zwolnić zatem
jeszcze przed samą wojną
policzyć moje szczęścia
nim wszystkie mi stąd zabiorą 
pragnę być tu obecna
gdy dotyk mnie spotyka
żeby w późniejszych latach
moc o nich wszystkich pisać
wszystkie miłości nocne
pamietać w dziennym świetle
a najpiękniejsze ze słów
wspominać po czasy wieczne 
przed pierwszą bombą pomyślę
że nocą grałam w szachy
że ktoś mnie kochał całą 
że kwitły wiosną kwiaty
że byłam dotykana
bezwstydnie i na długo
że ktoś mnie całą głaskał 
gdy żyło się nietrudno 
będę podróżowała 
do filmów z życia wziętych
biegania nad oceanem
miłości niepojętych 
a kiedy przyjdą po mnie
powiem to raz, lecz głośno
nie bałam się być dziewczyną
nie bałam się być dorosłą 
nie bałam się kochać obcych
ufać i szczerze wierzyć
że kiedyś spotkam jednego
co ze mną zrozumie księżyc 
czy mi się to przytrafi
nikt nie wie, bo to ryzyko
przegrać można kochanie
a wygrać można wszystko 
patrzcie na słońce codziennie
myślcie o lecie i kwiatach
zanim nadejdzie następny
parszywy koniec świata
***
The poetry 
Of the night
Dancing strangers
Gamla stan 
Foxy eyes
Getting smart
Tasting vodka
And then life
Feeling love
Over night
Waking up
Fixing tie
Finding button
On the floor
Smelling pillows
When you’re gone
Seeing future
In our shadows
Closing past
Under armours
These two bodies
With same name
Floating waters
We were there
***
Są miejsca, do których nie chodzę
I drzewa, co pachną jeszcze
Jesienią , kiedy odszedłeś
I mną, co kocha wiecznie 
Są miejsca, do których wracam
Gdzie woda odbija szczęście 
Łabędzie w stawie są stare
Ich widok to było szczęście
Błyszczące włosy i lato
Nie morza, lecz oceany
Burze za oknem w tym domu
Stabilny grunt pod nogami
To wszystko oddać za siebie
Młodość gwałtownie skończyć
Już nigdy nie ujrzeć ścieżek
I dróg, którymiś kroczył
Czy było warto uciekać
Rozdzielać się wielka wodą
Tego już się nie dowiem
Nie porozmawiam z tobą
Taka jest cena życia
I każdy blizny nosi
Błyszczą niekiedy na srebrno
Gdy w słońce się je wznosi
Patrze więc i na swoje
Pamięci wielkie szramy
Jest mi tak dobrze i źle
Że już się nie spotkamy
***
Włosy odrosną, choć nie te same
Usta całować będzie kto inny
Dłonie poczują ich nowe ciała
Ciekawość mych tęsknot nie ukoi nigdy 
Po środku morza modlić się o jutro
By czas me ciało wyrzucił już na brzeg
Przeprawy przez miłość, która nie wróci 
Najdłuższe są zima, jesienią i latem
Pamietam nadal, jak to jest umierać
Codziennie, bez końca, rok po roku marzyć
Ze znowu w magnoliach stanę przy Tobie
Patrząc na życie z uśmiechem na twarzy
***

byłeś jedynie jeziorem
zamkniętym z każdej strony
a ja znam już ocean
spokojny i wzburzony
czemu więc miałabym patrzeć
na wodę małą, mętną
gdzie pływać może można
lecz nigdy zbyt daleko
pamiętam fale wielkie
pochłaniające ciało
to dzięki tej pamięci
należę się oceanom
tam można kochać i tonąć
a nie palcami lekko
muskać powierzchnię płytką
bez obaw o bezpieczeństwo
jezioro takie jak twoje
szybko się wnet osuszy
mój ocean miłości
nigdzie się stąd nie ruszy
i nawet jeśli skonam
na środku dużej wody
ten bezkres jest dowodem
otwarcia serca, głowy
pływaj sobie więc wolno
zawsze w te same brzegi
nic tam po mnie nie będzie
i ciebie nic też nie zmieni
***
nie byłeś miłością,
jedynie epizodem,
treningiem cierpliwości,
naiwności mojego serca
nie chciałeś celebrować
i święcić mojego ciała,
nie zapamiętasz znamion,
smukłości palców dwudziestu
jedyne,
czym umiałeś się podzielić,
to widok mauzoleum
w betonowym parku
***
przepołowić siebie samego,
a ulubioną część oddać
nieznajomemu, nie z tej planety 
przybyszowi dziwnemu
rozedrzeć szaty,
odsłonić brzuchy,
i z prawej, i z lewej strony
poznać się od końca
bez gwarancji naprawy,
gdy zakończenie dopadnie tragiczne
zaryzykować siebie samego
w ciemno, w nadziei
że z tej połowy 
my zakwitniemy,
choć mogą nam także
zgnić kiszki wszystkie
to właśnie miłość
***
wybaczam sobie,
że znów pomyliłam
te dłonie z domem
że w obecności 
nie dostrzegłam chęci ucieczki
w zamkniętych oczach
marzeń o nowej
w gestach czułości
czystej kurtuazji 
pomyłkę tę 
ponoszę chwilkę,
zamkniętą szczelnie
w głębokim poważaniu
2021
***

jeszcze nie czas 
na białą flagę
broni składanie
morze pustki
czy nowe brzegi

jeszcze nie zdarłam
skóry z mych kolan
warstw murów obronnych
szat chroniących serce 

jestem na bitwie
o słońca nadejście
dotyk poranku
zapach domu

szczęście
***

it is truly scary 
how you smell of home
things I will give up
to gain a little more

it is truly scary
how easy this life is
looking at your smile
knowing you exists 

it is not that often
that I realise
that within your presence
heaven comes to life

it is awfully rarely 
that I think of you 
with no fear of absence 
or that I am good too

but when I stop thinking
and just stand there still
finding joy in being 
all then is so clear

above all I chose 
one from many figs 
hoping it will grow
into an old tree
***
God bless my therapist for reminding me that even in my weakest I am still the strongest. 
***
yet another year
there will be no love
grounded by the fear
memories of some

tiny fingernails
cleanest hands of all 
smelly cigarettes 
hair shorter than before

smell of you
was home
fear of you 
was hell

fifty years of drama
living on suspend 
I will never know
why'd you run away

hated grown-ups life
hated you yourself 
hated love and loving
hated being here 

hated me for living 
hated ones who cared
hated life in general
couldn't just stand still 

full of shit I was 
never proud of me 
rushing into life 
with no security 

all I got was fear
bitter sweet goodbyes 
kisses on the forehead 
violence for goodnights 

how am I to live 
yet another year 
memorising smell 
of home that wasn't there 

thinking of you fondly 
hating you inside
hoping you are gone
waiting for goodbye 
***
nie poznałam cię
ciemnowłosej, dzikiej
spontanicznej, ciepłej
pięknej, mądrej, czułej

czasami mnie odwiedzisz
gdy strach ma przerwę w pracy
przyjdziesz do mnie w kształcie
śmiechu innych, w tańcu

widzę też nasz spacer
polne kwiaty w dłoniach
rowerowe kaski
moje serce bez tej rysy 

co by było gdyby
co by było gdyby
co by było gdybym
co by było gdybyś 

twoje imię w snach moich
rzadko, choć powraca
lecz za każdym razem
znów budzę się przedwcześnie
***
the first one
came unexpectedly
like waves turning Mont Saint Michelle into an island
it surrounded me from all sides, suffocating and drowning me hopelessly,
I run 
with the speed of galloping horses, the furthest I only could 
up North to higher lands and calmer waters
to East, silencing my pain by the Wailing Wall
one night I met her for the last time 
the sand under my feet was surprisingly stable
and then she passed
just like the darkness of November nights does

the second one 
fought with me till the end
taking out brick by brick from all the walls I have built so defensively, 
breaking through the fortress and waited for my surrender
I blossomed
as it was a spring dream interrupted by the light falling through the window
each day magnolias in the parks would welcome me saying everything is going to be fine
summers were warm, winters were safe, again
the bricks from my walls built us a home
temporary one
too fragile to survive the unpredictable storm heading towards us from the North

the third one
comes to me slowly
touching places which have not frozen yet
reaches out to show me the unknown places on my sensitivity map
is present
in many scents and images coming back to me from the previous life
in ways of showing me hope and faith anew
in words which I will never forget
she comes at night
without any announcement and without compromises, without looking at the flaws and without looking back
stares deeply into my eyes with a certainty that melts all of me
each time
***
miałam już tak nie ganiać, nie szukać starych śladów
im więcej śniegu spada, tym smutniej mi od razu
bo wiem, że zaraz wiosna, że słońce mi odsłoni
ścieżki tamtych spacerów, tęsknotę moich dłoni
zaraz się zrobi jaśniej od gwiazd i od księżyca
a iskry tamtych wspomnień serce będzie podsycać
na wpół mnie przetnie nostalgia, największa od dekady
to wszystko już za rogiem i nie ma na to rady 
i choć czule wspominam momenty zapomnienia
czasem miewam już dosyć tej klątwy gromadzenia 
***
to nigdy się już nie zdarzy,
ten wiatr, ta noc, czereśnie
nigdy już nie zaczekam 
spokojnie na twoje nadejście

nigdy też nie usiądziesz 
tuż obok mnie, tak zwyczajnie
nie spotka nas nic już razem
nawet nie umieranie

nie będziesz stał tuż obok
z głową na moim ramieniu,
nie będzie zapachu kwiatów
i śladów po całym zdarzeniu

a gdy na chwilę zapomnę,
że nie ma cię tu przecież,
popatrzę w niebo z nadzieją, 
że jesteś w którymś świecie
2020
***
gdy widzę szczęście - uciekam
a do tragedii wskoczę
widziałam smutek w tych oczach
i inne znaki prorocze
nasze nieszczęsne wzgórze
roiło się od ostrzeżeń 
na każde z kolei patrzyłam
z jedną myślą - nie wierzę
gdy spadła na mnie iskra 
nadziei na upadek
poddałam jej się cała
płonąc od środka, bezwładnie
a gdy odeszły te oczy
zamknęłam cicho swoje
nie mogłam już w inne patrzeć
bo ciągle widziałam twoje

***
to cry over
the speed of life
love and lovers
days and nights
found and lost
traits of one
freedom, closeness
dancing in the dark

to remember
the first time
running barefoot
through La Manche
eating seafood
spending time
writing poems 
about touch

to be present 
when you're gone
when the nightime
comes along
when there is no one
there to hold
like we used to
long ago

to accept
the constant change
coldest evenings
full of pain
or the mornings 
spent alone
with no traces
at front door
***
na mapach mojego ciała
puste przestrzenie
i kilka znaków tylko 
o tym, że niegdyś płynęła przez nie woda wielka
morze miłości pełne
dziś nie ma go już wcale
gdzieniegdzie widać jednak tęsknotę lądu straszną
suchej skóry pragnienie 
odchodzę powoli zatem
z nadzieją, że kiedyś jeszcze znajdę choć jedno
źródło małej czułości
kroplę
za którą podążą kolejne
***
pleasure of the body is nothing without the pleasure of the mind
***
o dziewięciu kręgach,
choć tylko w siódmym byłam,
o dłoniach, co zamiast głaskać,
ciepło ciała odbierały,
o zapachu pełnym spokoju,
co sen strachem przykrywał,
o oczach pełnych miłości,
pokonanej przez smutek i niechęć,
o ulicach pustych,
co zimą cieplejsze bywały,
o ciele, co dało życie,
choć samo go w sobie nie miało

zapomnieć 
czy pamiętać 
***
pierwsza
pojawiła się niespodziewanie
jak przypływ, który zamienia wzgórze Mont Saint Michelle w wyspę
otoczyła mnie z każdej strony, dusząc i topiąc w sobie beznadziejnie
uciekłam
z prędkością galopujących koni, najdalej, jak tylko mogłam
na północ, do gór wyższych, wód spokojniejszych
na wschód, pod ścianę płaczu, by w ciszy oddać swój ból
pewnej nocy spotkałam ją po raz ostatni
piaski pod moimi stopami nie były już ruchome
a ona
minęła, zwyczajnie jak noc listopadowa

druga
walczyła ze mną do upadłego
wyjmując po jednej cegle ze wszystkich murów obronnych
przedarła się przez fortecę, cierpliwie czekając aż się poddam
zakwitłam
jak w śnie wiosennym przerwanym blaskiem światła, co wpadło przez okno
magnolie w parkach witały mnie każdego dnia mówiąc, że wszystko się ułoży
lata były ciepłe, zimy znów bezpieczne
cegły z moich murów zbudowały nam dom
tymczasowy
zbyt kruchy, by przetrwać nieprzewidywalny sztorm północy

trzecia
zbliża się do mnie powoli
dotykając miejsc, które nie zdążyły jeszcze zamarznąć
czasem wyciągnie dłoń cała, pokazując mi nieznane punkty na mapie czułości
jest
w wielu zapachach i obrazach nawracających do mnie z poprzedniego życia
w najróżniejszych postaciach uczących mnie wiary na nowo
w słowach, których już nigdy nie zapomnę
przychodzi nocami
bez zapowiedzi i bez kompromisów, nie patrząc na wady i nie oglądając się za siebie
patrząc mi w oczy z pewnością, pod której ciężarem topnieję
cała
***
raz jeszcze 
zacząć od pożegnania
skończyć w nadziei na przywitanie

twoje ciało
w pyle gwiezdnym i zamieszaniu
mozolne słów szukanie

bycie
gdy obok nas kwitnęły wiśnie
czucie
wiatru, co wszędzie rozrzucał liście

tymczasem
tu szaro i wszystkie korzenie
już marzną
a ja
nie chadzam po tych skałach, las omijam z daleka
nie proszę nieba o noc łaskawą, księżyc mi też ucieka
nie bywam na wzgórzach, gdy słońce się chowa
nie szukam kolorów nocy, bo nie ma już takowych
nie słyszę głosu, co koił wszystkie moje rany
nie ma też historii, co zawsze na wpół mnie łamały
nie bywam myślami nad wodą, tą samą, co nas dzieli
nie składam modlitw w niebo, by ujrzeć cię w tamtej scenerii
nie płaczę po wiośnie choć płaczę 
z tęsknoty za wszystkim 
co twoje było i jest
zbyt daleko ode mojego
***
pisałeś o kropelkach deszczu
małych cyrkoniach odbijających wszechświat
widziałeś w nich góry, lasy i morza
dzielące nas wody i lądy
pisałeś o prześwitującym kapeluszu
przepuszczającym promienie słońca
wprost na twarz z daleka
tę samą, która od tamtej pory nosi twoje światło
pisałeś o nocnych spacerach
niedosłownych krokach stawianych przed siebie
letnimi nocami
w mieście pełnym naszych wspomnień
pisałeś o swoich barwach
ciemnych, ponurych i czarnych
z białawą już czupryną
jak wszystkie koty, co zachodziły nam drogę
pisałeś w języku nieznanym
obserwatorom z zewnątrz
tym samym, który rozszyfrować potrafiło
tylko światło tamtej twarzy
choć raz w życiu spacerowałeś letnią nocą przez miasto
w towarzystwie kogoś, kto w pełni cię rozumiał
czyż nie dla takich momentów żyjemy?
***
tysiąc dni
a jak dziś pamiętam
ostatnie kroki
mróz nieznośny
pierwszy śnieg na moim końcu świata

tysiąc dni
a jak dziś pamiętam
samotność poranków
burze myśli
zbyt zimne dłonie
śmiertelny głód tęsknoty

tysiąc dni
a jak dziś pamiętam
ten czarny ocean
żałoby tsunami
brak ratunku
w drodze po dorastanie

i noc listopadową
gdy przepłynęłam po raz kolejny
morza wszystkich łez
dobijając do brzegów nowej wyspy
***
najjaśniej świecił nad miastem
gdy wszystko się zaczerniło
a serce moje ukuła
tęsknota za pewną chwilą

najjaśniej świecił mi w oczy
gdy noc była głęboka
płakałam wtedy po cichu
w żałobie po tym, co kocham

najjaśniej świecił, choć chciałam
uciec od jego blasku
tak dzielnie jak tylko można
walczyłam będąc w potrzasku

najjaśniej świecił, choć dla mnie
za długo i beznadziejnie
rozświetlił mi swoim żalem
wszystkie smutne przestrzenie

najjaśniej świeciły odbicia
gdy już we własnym lokum
zwróciłam głowę do ściany
tłumiąc swój smutek, niepokój

najjaśniej widziałam jak wracasz
gdy tylko zamknęłam oczy
stanąłeś wtedy tuż obok
jak podczas tamtych nocy

najjaśniej i najboleśniej
pamiętam tę podróż letnią
ucieczkę z ich obcych objęć
wspomnień pełnię, niepewność
***
you will never be able to see this
the deepest blackness teasing my eyes

you will never be able to see me
surrounded by darkness of Concarneau
***
the first three letters of my name mean h o m e
and yet, I never had o n e 
***
aren't we all just temporary people
wishing to stay in someone's memory forever

aren't we all just longing for endings
wishing they weren't so hard to handle

aren't we here, present yet gone
wishing to finally reach to the shore

aren't we here, only for some
wishing there was a body to hold
***
lovemaking: a conversation of all senses
***

nikt poza mną tego nie poczuł
i nikt poza mną nie zauważył
jak mury ponurych deszczowych mroków
zastąpił widok z marzeń mych twarzy
nikogo przecież tam ze mną nie było
nikogo nie mogłam poczuć palcami
a jednak na moment coś się zmieniło
jak gdyby wulkan był między nami
niczyje to myśli krążą bezpańsko
niczyje nadzieje roją się w głowie
nie mogą przecież do mnie należeć
nie mogę wcale mówić o tobie
***
największe księżyca kratery
to twoje smutne oczy
nachylam się by w myślach
zatrzymać dotyk tej nocy
biegnę przez las zdyszana
by spotkać tamto niebo
dzieliliśmy je razem
choć było to dawno, na pewno 
szukam cię w odbiciach, 
w szelestach, czasem w cieniach
z nadzieją, że usłyszę
twój głos co chmury zmienia
***
bogata w miłość,
czy bogata w smutek,
dziś znów się zakocham,
by jutro znów uciec,
do ciebie blisko,
od ciebie najdalej,
jak tylko mogę,
choć nie mogę wcale
***

nie było strachu
ale szczęścia nie zaznaliśmy

nie było ruin,
ale nasze domy nie były pełne
nie było min na ulicach,
ale wybuchały w nas niepokoje
nie było okupacji,
ale nie znaliśmy wolności
nie było wojny,
choć była, tylko inna
***

kiedyś chadzałam wolno,
ścieżkami różnymi, krętymi 
kiedyś chadzałam z tobą,
drogami złudzeń pełnymi 

kiedyś to były czasy
beztroski, wiatru i lata
kiedyś byliśmy wspólnie
gotowi na koniec świata

a dzisiaj jestem sama,
w radości, w niepokojach
dziś już chadzam samotnie,
po wszystkich życia znojach

może jutro ktoś przyjdzie,
z kim pójdę gdzieś daleko
z kim popłynę śmiało
tą rwącą życia rzeką

i nawet jeśli się spóźni
poczekam tu spokojnie
choć trochę niecierpliwa,
wiem, że ktoś przyjdzie po mnie
***
jeśli spłonę po śmierci
w ogniu sądu 
ostatecznego, ludzkiego
spłonę za wiarę
i nadzieję
na wolną miłość

***
I never got to the second half
when sweet milk inside my breasts
would serve to feed the other

I only got to the first half
when the unspoken word from my dreams
was discovered to name the other

I never got to the last part
when the pain of my insides
would give birth to another
***
five women’s story:

It was not a good time.
I felt empty inside.
There was no choice.
There was only fault.
I will never know.
***

beauty we show outside
stories we carry inside
***
once a wound on the body is healed
a scar on the heart can be cherished
***

I remember being in my room
and crying
and bleeding
and grieving
and laughing
and feeling relief
as much as a burden
and you were right there
sleeping calmly in your room

mother
***

it was suppose to work
it didn’t
he was suppose to talk
he didn’t
she was suppose to hold
she didn’t
I was in this alone
I did it
***

All my life I’ve been grieving.
I’ve been grieving home.
I’ve been grieving mother.
I’ve been grieving father.
I’ve been grieving sister.
I’ve been grieving boys.
I’ve been grieving love.
I’ve been grieving child.
I’ve been grieving roots.
I’ve been grieving sun.
I’ve been grieving smile.

These I lost over time
and none of them was touch by the death.

Yet.
2019
***
I did not know
that every moment
comes only once

when I realized
it was already too late
to enjoy it

*

nie wiedziałam,
że wszystko przeżywa się
tylko jeden raz

gdy się zorientowałam,
było już za późno,
by się tym cieszyć
***

perhaps
I will miss that night
when the rain on cheeks
foreshadowed the first moves

perhaps
I will miss that night
when traces of a calm dance
closed the door to love
for good

*

być może
zatęsknię czasem za nocą
gdy deszcz na policzkach
zwiastował pierwsze kroki

być może
zatęsknię czasem za nocą
gdy ślady po spokojnym tańcu
zamknęły drzwi miłości
na dobre

***

your touch
summer wind
soothing hot skin
your hair
river that took me away
irrevocably

*
twój dotyk
letni wiatr,
co koi gorącą skórę
twoje włosy
nurt rzeki,
który mnie porwał
bezpowrotnie
***
nostalgia
I am in love with everything that has passed

*
nostalgia
jestem zakochana we wszystkim, co przeminęło
***

I want to spend my nights experiencing beauty or feeling exhausted because I have been creating it. There is no space in my precious life for you, if you cannot do anything beautiful to me or for me: if you cannot touch me the way I deserve to be touched, if you cannot look at me the way I deserve to be looked at, if you cannot treat me the way I deserve to be treated. I refuse to spend my nights with lovers who do not want to experience beauty with me or through me.

*

Chcę spędzać noce doświadczając piękna lub czując zmęczenie od tworzenia piękna. W moim cennym życiu nie ma dla ciebie miejsca, jeśli nie potrafisz zrobić dla mnie nic pięknego: jeśli nie potrafisz mnie dotykać tak, jak zasługuję by być dotykaną, jeśli nie potrafisz na mnie patrzeć tak, jak zasługuję, by na mnie patrzono, jeśli nie potrafisz mnie traktować tak, jak zasługuję, by mnie traktowano. Nie spędzę moich nocy z kochankami, którzy nie chcą doświadczać piękna ze mną lub przeze mnie.
***

memories
the biggest punishment for the curious body

*
wspomnienia
największa kara za ciekawość ciała
***

I want to write about touch.
About being touched.
Missing it.
Longing for it.
Last night, tonight.
The past and future nights.
Drying out.
Filling up.
Feeling other skin on my skin.
Last night you were touching me as if it was my reward for all the nights I have spent untouched and lonely. I touched you too. At first, it was a cold and unsure gesture, but the more places my hands discovered, the further and deeper they wanted to travel. Into you. And so I touched you with all of me – all the tenderness and kindness I could possibly transfer through my fingers to your skin. Your back. Your arms. Your hair. Did you feel it? It was me, healing.

Tonight alone, I touch myself. Trying to remember how the last night felt. I close my eyes and dream of your hands. Bringing relief. Freeing my pain.

*

Chcę pisać o dotyku.
O byciu dotykaną.
O byciu nietkniętą.
O tęsknocie za dotykiem.
Wczorajszej nocy, dzisiejszej nocy.
O nocach przeszłych i przyszłych.
Wczorajszej nocy Twój dotyk zdawał się być nagrodą za wszystkie te noce, które spędziłam samotnie, nietknięta. Odwzajemniłam go. Z początku moje gesty były chłodne i niepewne, jednak im więcej miejsc odkrywałam na Twoim ciele, tym dalej i głębiej chciałam się zanurzyć. Wgłąb Ciebie. Całą czułość, jaką tylko miałam w sobie przelewałam poprzez palce na Twoją skórę. Twoje plecy. Twoje ramiona. Twoje włosy. Czy Ty to czułeś? To byłam ja, ukojona.

Dzisiejszej nocy zamykam oczy, by przypomnieć sobie wczoraj. Dotykam się i marzę o Twoich dłoniach. Tych, co przyniosły mi ulgę. Tych, co uwolniły mój ból.
***

otulam swoje ciało
kołdrami tęsknoty
za wszystkim,
czego nie zdążę zaznać
***
Last night felt like the last night on Earth. We both must have felt it. Acting so shy, playing the roles of lovers who do not know each other that well yet. Except we did know each other. We knew each other in love and in heartbreak. And that night was the very last scene of our mourning play.
I could not hold myself from longing for your touch. I wanted to feel you. To see if you still taste and smell the way I remembered. I have been waiting for the comforting feeling of touching the body I know better than my own. Your lips. Your hands. It felt so good to feel them on me. Inside of me.
When I woke up, all of our days and nights, dreams and nightmares were suddently gone. My pain was gone. My grief was over.

Yet, I cannot erase the memory of you walking away.
Why would you ever look back if that was our last night on Earth?

*

Ostatniej nocy czułam się, jak gdyby była to moja ostatnia noc na Ziemi. Oboje musieliśmy to czuć. Zachowywaliśmy się nieśmiało, zupełnie jak para kochanków, którzy jeszcze dobrze się nie znają. Tyle, że my się znaliśmy. Znaliśmy się w miłości i w złamanym sercu. A ta noc była ostatnią sceną żałoby po nas.
Nie mogłam powstrzymać paraliżującej tęsknoty za Twoim dotykiem. Chciałam Cię poczuć, by sprawdzić, czy pachniesz i smakujesz tak, jak to zapamiętałam. Zbyt długo czekałam na uczucie komfortu, jakim jest dotykanie ciała, które zna się lepiej niż swoje własne. Twoje usta. Twoje ręce. Tak dobrze było je na sobie poczuć.
Kiedy się obudziłam, wszystkie nasze dni i noce, marzenia i koszmary odeszły w niepamięć. Nie czułam już bólu. Nie widać było śladu po żałobie.

Jednak nie mogę wymazać z pamięci momentu, gdy odchodziłeś.
Dlaczego oglądałeś się za siebie, gdy była to nasza ostatnia noc na Ziemi?
2018
***

przykryje mi to czas
warstwami doświadczeń
i zapamiętam raz, a dobrze,
że nic nie jest na zawsze
***

I cherished it much
feeling wet on the back
that midnight dew
I’ll keep it in mind

*

bardzo kochałam
czuć wilgoć na plecach
północną rosę
to zapamiętam
***

We held each other naked as close as it was possible.
I closed my eyes for a moment to think about her age; to wonder if there are any chances that we could go our seperate ways and then meet again on the same planet. During one lifetime. With a tiny bit of luck both of us still had fifty years of life. Abstraction of eternity. I could not stop thinking that this night, just like any other of our nights, do not usually happen. That it is not real. I travelled deeper inside myself and started recalling the names of my hometown streets. The ones I thought would be perfect for lonely walks I already planned to take when the other, more lonely, autumn comes. I saw myself dressed in longing for her and for the time that just lasted and passed simultaneously. A longing for the present autumn, when our planets quite accidentally met on the same orbit. Just for a moment.

It all circulated in my mind as she was holding me in her arms.
Calm.
Naked.
Safe.

*

Obejmowałyśmy się tak mocno, jak tylko było to możliwe. Na ułamek sekundy zamknęłam oczy, by przypomnieć sobie jej wiek i pomyśleć, czy istnieją jakiekolwiek szanse, by nasze drogi mogły się rozejść i spotkać ponownie w ciągu jednego życia. Szybkie kalkulacje doprowadziły mnie do wniosku, że przy odrobinie szczęścia mamy przed sobą jeszcze 50 lat życia. Abstrakcja wieczności. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że takie rzeczy zwykle się nie zdarzają, że ta noc, zupełnie jak i inne nasze noce, nie jest realna. Zanurzyłam się w głąb siebie, by przywołać na myśl ulice mojego miasta. Te, którymi planowałam spacerować, gdy tylko nadejdzie inna, bardziej samotna, jesień. Zobaczyłam siebie ubraną w tęsknotę za nią i za czasem, który właśnie teraz jednocześnie trwał i przemijał. Tęsknotę za tą jesienią, podczas której nasze planety przypadkiem spotkały się na jednej orbicie. Tylko na moment.

To wszystko krążyło mi po głowie, gdy ona obejmowała mnie w swoich ramionach.
Spokojną.
Nagą.
Bezpieczną.
Back to Top